Budda po ekspresowym zreperowaniu motoru, naprawie resorów i
wyprostowaniu koła postanowił coś zmienić w swojej piekielnej maszynie.
Ale nie martwcie się, jednostki napędowej w sile potężnych 3 Koni
mechanicznych z zaprzęgiem gnojowicy nie chciał ruszać, zainteresował go
STAN WIZUALNY. Szczerze mówiąc zastanawialiśmy się z kolegami jak tak
perfekcyjny i nienagannie odrestaurowany motor można zmieniać, a jednak.
Budda po 3 wspomagaczach wypowiedział tajemne słowa:
- Kurwa, wygląda Chujowo!
Spojrzeliśmy na Mistrza ze strachem i z obawą, wszak niecodziennie SEN-SEI krytykuje swą maszynę, a jeśli to robi, musi mieć poważny powód. słowa owe wypowiedział w sobotę, więc ten dzień na odrestaurowanie motoru już odpadał, tym bardziej że dwa mózgojeb.y zrobiły swoje i siekiera mogłaby niepewnie w rękach leżeć. Budda poczekał do niedzieli.
W niedziele jak zwykle koło 12 wybrał się do kościoła. Ale oczywiście rodzice Buddy myśleli że tam idzie, a on niczym Czak Noris i Szwajceneger przedarł się potajemnymi drogami do komórki i rozpoczął TJUNINK. ja jako jedyny ze wszystkich, pomagałem Buddzie w tej zacnej i SUPER TAJNEJ operacji. Wszak oczy pospólstwa nie mogły zerkać na tajemnice instruktorskie MISTRZA.
Na pierwszy ogień poszedł bak. Budda z wściekłością zerwał naklejki SAT1 i RTL z pojemnego, 7-mio litrowego zbiornika i zabrał się do roboty. Szczota druciana podwędzona na budowie majstrowi znalazła zastosowanie, wszak stary lakier wymagał osunięcia. Tarł budda po baku z takim zacięciem, aż przerażony odszedłem 2 kroki w tył, bo czułem że siły nieczyste maczają w tym palce. Gdy bak przypominał już usta tirówki, Budda odrzucił szczotę i powiedział nader delikatnie:
- podaj mi kurwa puszkę farby olejnej!
Chciałem już zaprzeczyć i skrytykować mistrza , ze chyba się pomylił, ale odwagi zbrakło. Podałem zielona farbę olejnicy, na której był zaschnięty kożuch grubości 10 cm, ale Budda wsadził swego palucha wskazującego w puchę, paznolem zdrapał kożucha, zamoczył swego palucha i podniósł do światła.
- trochę rozpuszczalnika i może być - powiedział całkiem sympatycznie.
Zaczęło się malowanie. Budda nie ożywał pędzla, wszak to robią amatorzy. Kawałek gąbki wyrwany z materaca porzuconego koło śmietnika w zupełności wystarczał, a i efekt wg. Buddy był ciekawszy. Po 10 min. bak był skończony. Wściekle zielony kolor święcił bardziej niż wódka na targowisku przywożona przez Ukraińców, ale co tam. Budda miał gust niewybredny i wiedział co robi. Potem rama. Już chciałem podać szczotę drucianą ale przenikliwe spojrzenie powstrzymało mnie. Budda miał inny plan. Taśma samoprzylepna w biało-czerwoną kratkę przykuła moją uwagę. Prawdziwy PATRIOTA, pomyślałem. Motor w barwy narodowe. Budda okleił wszystkie widełki taśmą i części nieruchome a miejscach gdzie klej samoprzylepnej nie trzymał, zapuścił kilka kropli super Gluta i spojrzał na swe dzieło z zadowoleniem. Lecz po chwili...
- Kurw.a, Chujowo - zawyrokował Mistrz.
Nie wierzyłem własnym uszom, mistrz krytykuje swe dzieło? do tej pory tylko on, krytykował innych i udzielał rad naprawczych i wskazówek, Tylko ON miał prawo wiedzieć jak ma wyglądać każdy motor na podwórku i tylko ON naprawiał każde motory gdy tego wymagały, ALE KRYTYKA WŁASNEGO TWORZYWA???
Na baku brakowało naklejek. Budda poszperał w jakiejś szufladzie i wyciągnął jakąś teczkę, a z niej...
.
.
.
....naklejkę CHONDA (tak, tak, chonda) , wykonaną z białego papieru samoprzylepnego i kilku wypisanych prawie do konca mazaków. Prawdziwy majstersztyk. Lewy bok zbiornika nie był już całkiem zielony, ale zaraz , co po prawej stronie?
Budda jakby czytał me myśli i wyciągnął...CAWASAKI (to nie błąd) wykonanej w podobnej technice plastycznej, równie artystycznej. Prawy Bok też nie był zielony. Ale Budda jeszcze nie skończył. Wszak Tłumik, felgi, silnik tez wymagały zmian wizualnych, ale o tym w następnym odcinku.....
- Kurwa, wygląda Chujowo!
Spojrzeliśmy na Mistrza ze strachem i z obawą, wszak niecodziennie SEN-SEI krytykuje swą maszynę, a jeśli to robi, musi mieć poważny powód. słowa owe wypowiedział w sobotę, więc ten dzień na odrestaurowanie motoru już odpadał, tym bardziej że dwa mózgojeb.y zrobiły swoje i siekiera mogłaby niepewnie w rękach leżeć. Budda poczekał do niedzieli.
W niedziele jak zwykle koło 12 wybrał się do kościoła. Ale oczywiście rodzice Buddy myśleli że tam idzie, a on niczym Czak Noris i Szwajceneger przedarł się potajemnymi drogami do komórki i rozpoczął TJUNINK. ja jako jedyny ze wszystkich, pomagałem Buddzie w tej zacnej i SUPER TAJNEJ operacji. Wszak oczy pospólstwa nie mogły zerkać na tajemnice instruktorskie MISTRZA.
Na pierwszy ogień poszedł bak. Budda z wściekłością zerwał naklejki SAT1 i RTL z pojemnego, 7-mio litrowego zbiornika i zabrał się do roboty. Szczota druciana podwędzona na budowie majstrowi znalazła zastosowanie, wszak stary lakier wymagał osunięcia. Tarł budda po baku z takim zacięciem, aż przerażony odszedłem 2 kroki w tył, bo czułem że siły nieczyste maczają w tym palce. Gdy bak przypominał już usta tirówki, Budda odrzucił szczotę i powiedział nader delikatnie:
- podaj mi kurwa puszkę farby olejnej!
Chciałem już zaprzeczyć i skrytykować mistrza , ze chyba się pomylił, ale odwagi zbrakło. Podałem zielona farbę olejnicy, na której był zaschnięty kożuch grubości 10 cm, ale Budda wsadził swego palucha wskazującego w puchę, paznolem zdrapał kożucha, zamoczył swego palucha i podniósł do światła.
- trochę rozpuszczalnika i może być - powiedział całkiem sympatycznie.
Zaczęło się malowanie. Budda nie ożywał pędzla, wszak to robią amatorzy. Kawałek gąbki wyrwany z materaca porzuconego koło śmietnika w zupełności wystarczał, a i efekt wg. Buddy był ciekawszy. Po 10 min. bak był skończony. Wściekle zielony kolor święcił bardziej niż wódka na targowisku przywożona przez Ukraińców, ale co tam. Budda miał gust niewybredny i wiedział co robi. Potem rama. Już chciałem podać szczotę drucianą ale przenikliwe spojrzenie powstrzymało mnie. Budda miał inny plan. Taśma samoprzylepna w biało-czerwoną kratkę przykuła moją uwagę. Prawdziwy PATRIOTA, pomyślałem. Motor w barwy narodowe. Budda okleił wszystkie widełki taśmą i części nieruchome a miejscach gdzie klej samoprzylepnej nie trzymał, zapuścił kilka kropli super Gluta i spojrzał na swe dzieło z zadowoleniem. Lecz po chwili...
- Kurw.a, Chujowo - zawyrokował Mistrz.
Nie wierzyłem własnym uszom, mistrz krytykuje swe dzieło? do tej pory tylko on, krytykował innych i udzielał rad naprawczych i wskazówek, Tylko ON miał prawo wiedzieć jak ma wyglądać każdy motor na podwórku i tylko ON naprawiał każde motory gdy tego wymagały, ALE KRYTYKA WŁASNEGO TWORZYWA???
Na baku brakowało naklejek. Budda poszperał w jakiejś szufladzie i wyciągnął jakąś teczkę, a z niej...
.
.
.
....naklejkę CHONDA (tak, tak, chonda) , wykonaną z białego papieru samoprzylepnego i kilku wypisanych prawie do konca mazaków. Prawdziwy majstersztyk. Lewy bok zbiornika nie był już całkiem zielony, ale zaraz , co po prawej stronie?
Budda jakby czytał me myśli i wyciągnął...CAWASAKI (to nie błąd) wykonanej w podobnej technice plastycznej, równie artystycznej. Prawy Bok też nie był zielony. Ale Budda jeszcze nie skończył. Wszak Tłumik, felgi, silnik tez wymagały zmian wizualnych, ale o tym w następnym odcinku.....